Tak więc święta Bożego Narodzenia przyszły już po raz kolejny, i zamyka się z wolna kolejny rok życia - inny niż poprzedni, inny niż następny, a jednak taki sam... Wkoło siebie widzę błogie świąteczne rozleniwienie... Janinka Pituchowa powiedziałaby pewnie, że to wszystko z tego przejedzenia, że to ukrwienie w jelitach większe aniżeli w mózgu; że to wszystko biologia, fizjologia, odwieczne prawo natury... Fakt.
Ale człowiek potrzebuje spokoju. Potrzebuje refleksji, potrzebuje odpoczynku, potrzebuje zatrzymać się i przestać wreszcie biegać; wciąż za czymś biegać, jak to się dzieje w wieku XXI.
Ja nie lubię biegać. W sensie dosłownym, i metaforycznym. Du bist kein Sporttyp (Nie jesteś typem sportowca; sportowcem), powiedziałby o mnie jakiś Niemiec, i miałby sporo racji. Ale też metaforycznie - lubię, jak sprawy mają się z wolna, a czas płynie sobie powolutku; byleby tylko nie przeciekał nie przez palce (choć i to, niestety, dość często mi się zdarza). Lubię spokój, lubię ciszę i zacisze domu... Czasem nie podejmuję o coś walki, odpuszczam - to są takiej postawy wady. Ale, patrząc z drugiej strony, rzadziej się stresuję; nie, nerwów i wyrywania włosów z głowy nie cierpię. To nie prowadzi do niczego dobrego, okropnie się wtedy czuję, narażam się na utratę zdrowia, a już na pewno dobrego nastroju...
Nie chciałbym być źle zrozumiany... Nie jest też tak, że pozostawiam wszystko przypadkowi, bo nie wierzę w cuda (chociaż one się ponoć czasem zdarzają). Nie pochwalam, broń Boże, nieróbstwa, stagnacji, zrezygnowania, marazmu... Nie. Bardziej chodzi mi o to, żeby czasem wrzucić na luz, odpuścić sobie pewne sprawy, które tak naprawdę wcale nie są warte uwagi.
Wyznaję zasadę: carpe diem, i jakoś się to do tej pory sprawdza. Bo we wszystkim trzeba się doszukiwać pozytywów. To działa. Polecam!
A Wy? Nie macie czasem takiego odczucia, że wszystko idzie w zupełnie złym kierunku? Że źle obieramy priorytety, że zamiast cieszyć się czasem spędzanym z rodziną, przyjaciółmi, najbliższymi, wolimy uganiać się za pieniądzem, sławą, władzą? A może ktoś chce nas tego pozbawić, zabrać nam to, co mamy najcenniejsze, odczłowieczyć do reszty, zrobić z nas potulne roboty z klapkami na oczach, spełniające kolejne punkty z góry założonego planu? Jak to jest? Czasem mam takie właśnie refleksje...
Bo żyjemy w zwariowanych czasach. I wcale, wbrew pozorom, niespokojnych. Mimo optymizmu, którego noszę w sobie dość sporo, obawiam się, co będzie za rok, za pięć lat, za dekadę... Jak to jest, że człowiek człowiekowi wilkiem?
Kiedyś, w historii, istniał podział na ludzi lepszych i gorszych. Lepszych, w znaczeniu wolnych, mających trochę więcej szczęścia, bo urodzonych jako obywatele w takich a nie innych warunkach; przez to lepszych niż gorsi, zniewoleni, gorzej sytuowani, gorzej urodzeni. Ale to było przynajmniej klarowne i jasne. Brutalne, owszem, ale czytelne. A teraz? Teraz wszyscy są równi. I wolni. Tak nam mówią. A tak naprawdę podział na klasy gorszych i lepszych ludzi był, jest, i będzie. Kryterium tego podziału to pieniądz i władza, nieraz cicha, nierzucająca się w oczy, pociągająca za odpowiednie sznurki z ukrycia.
Sam nie wiem... Czy lepiej o tym myśleć, czy lepiej, twierdząc, że zmienić nie da się nic, odpuścić sobie i zająć się po prostu swoim życiem, skupić się na tym, czego sobie pozwolić odebrać nie możemy?
Święta Bożego Narodzenia sprawiają, że widzę to wyraźniej: my, ludzie, stajemy się coraz bardziej zwierzęcy; coraz mniej w nas empatii, wrażliwości na drugiego człowieka. Tylko że zwierzęta mają jeszcze instynkty, które je chronią od samozagłady. A człowiek? Ha, człowiek wszystkie te instynkty w sobie zagłuszył, albo nawet zabił; lubi to, co mu szkodzi najbardziej. W dupach się poprzewracało, mówiąc kolokwialnie, od dobrobytu. No chyba, że to coś więcej; chyba, że to mechanizm przyrody, który zaczyna działać, bo jest nas coraz więcej i więcej? Może Ziemia broni się przed przeludnieniem?
Może to jest koniec świata? (...)
I szkoda zwać człowiekiem, kto bydlęce żyje
Tkając, lejąc w się wszytko, póki zstawa szyje;
Nie chciał nas Bóg położyć równo z bestyjami:
Dał nam rozum, dał mowę, a nikomu z nami.
~ Jan Kochanowski, Pieśń XIX
Wesołych Świąt. Spokoju, uśmiechu, przyjaźni, miłości. I refleksji...
Życzy Maciek.
Co tam rodzina, przyjaciele, empatia. Liczy się kasa, sława i powodzenie. Do celu po trupach! Nie zawaham się przed niczym, aby osiągnąć swój cel!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam świątecznie
Troll