Wiadomość napisał br. Euzebiusz, zakonnik z którym skrzyżowały się nasze drogi na wyprawie rowerowej. Była to ciężka wyprawa ale było to piękne przeżycie, bo mogłem sobie udowodnić niejedno. Trasa biegła całym szlakiem Orlich Gniazd, pięknym i zdradliwym szlakiem mającym niespełna 400km.
Początkowo planowałem wyjazd na Nordkapp z przyjacielem, najdalej wysunięty punkt na świecie na północ. To miał być wyjazd życia, niestety nie wypalił ze względów ekonomicznych ( kupiłem rower, na osprzęt mnie już nie było stać, a należy mieć kilka par ubrania rowerowego, sakwy... wszystko, bo wyprawa trwa miesiąc). Pogodziłem się z faktem, że nie pojadę już nigdzie w tym roku. Parę dni później przyjaciel mi dał znać, że jest opcja na wyjazd szlakiem Orlich Gniazd. Czemu nie? Skoro chciałem wybrać się na Nordkapp, to szlak będzie dla mnie pestką. Nic bardziej mylnego :)
Pierwszą rzeczą podczas wyprawy, która rzucała się w oczy są monumentalne widoki Ojcowskiego Parku Narodowego. Coś pięknego. Byłem w wielu miejscach na ziemi ale nie jestem w stanie opisać słowami swojego zdziwienia jak ujrzałem te wszystkie monumentalne dzieła Matki Natury :)
Szlak jest ciężki. Byłem przygotowany na szosę, w porywach szuter. Trasa okazała się w 80% górską trasą po wybojach. Dałem radę, bo miałem odpowiedni rower. Mój przyjaciel się przeliczył, ponieważ wziął rower szosowy. Aż dziw, że ani razu nie przebił opony. Jakaś siła czuwała nad nim :D A opony przebijali posiadacze górskich MTB'ków.
Na naszej drodzę stanęło kilka ciekawych miejsc, pozostałości warowni, zamków. Nie ukrywam, że dzięki mojej inicjatywie jedno z nich zostało przez nas odwiedzone ( wymagało to dołożenia 8 km ). Ja jako dziecko, które musi wszystkiego doktknąć, sprawdzić, zobaczyć wspinałem się na wszystkie skały, zamkowe wieże. Miałem ze sobą oddział podążających, jednakże zawsze byłem tym zapalnikiem to zrobienia czegoś!
Każdego dnia spotykały nas niesamowite przygody. Czasami śmieszne, czasami odwrotnie (np. ktoś w lesie wpadł w drzewo ). Każda z nich czegoś nas nauczyła, hartowała.
Piękne widoki, przygody, to nie wszystko. Tego typu wyprawy pozwalają na poznanie samego siebie. Mimo, że jedzie się z przyjaciółmi, znajomymi to kontakt, aby luźnie z nimi porozmawiać ma się tylko podczas postoju, średnio co kilka godzin. W tym czasie, mimo, że jedziemy w peletonie to jesteśmy sami ze sobą. Wtedy właśnie zaczyna się myśleć o wszystkim. Zmęczenie fizyczne jeszcze bardziej wzmaga myśli. Jest to sprawdzian dla własnego charakteru.
Pogoda nie zawsze dopisywała. Ja nie posiadałem błotników, co potęgowało mój problem. Dałem radę poprzez ubranie odpowiedniego kombinezonu.. ( ubrałem worek na śmieci, uprzednio zrobiwszy w nim dziury na nogi :> )
Żeby być szczerym, pomijając fakt, oprócz kropel deszczu uderzających w oczy, okulary, twarz, przemokniętych ubrań, śliskich pedałów, to jazda w deszczu należy do bardzo przyjemnych. Zaznaczam, że letnim deszczu :P
W tym roku znowu mam wybór : Nordkapp albo Szlak Orlich Gniazd. Jestem ciekaw czego się podejmę, bo decyzji jeszcze nie podjąłem. Wiem jednak, że czego bym nie wybrał to będzie to niezapomniane przeżycie. Każdemu serdecznie polecam sprawdzenia swoich sił :)
Właśnie słucham moge wszystko i to niejako odnosi się do sprawdzenia swoich możliwości. Polecam przesłuchać słowa. Zmusza do myślenia.
Początkowo planowałem wyjazd na Nordkapp z przyjacielem, najdalej wysunięty punkt na świecie na północ. To miał być wyjazd życia, niestety nie wypalił ze względów ekonomicznych ( kupiłem rower, na osprzęt mnie już nie było stać, a należy mieć kilka par ubrania rowerowego, sakwy... wszystko, bo wyprawa trwa miesiąc). Pogodziłem się z faktem, że nie pojadę już nigdzie w tym roku. Parę dni później przyjaciel mi dał znać, że jest opcja na wyjazd szlakiem Orlich Gniazd. Czemu nie? Skoro chciałem wybrać się na Nordkapp, to szlak będzie dla mnie pestką. Nic bardziej mylnego :)
od lewej Ja i Łukasz |
Szlak jest ciężki. Byłem przygotowany na szosę, w porywach szuter. Trasa okazała się w 80% górską trasą po wybojach. Dałem radę, bo miałem odpowiedni rower. Mój przyjaciel się przeliczył, ponieważ wziął rower szosowy. Aż dziw, że ani razu nie przebił opony. Jakaś siła czuwała nad nim :D A opony przebijali posiadacze górskich MTB'ków.
Atlas |
Na naszej drodzę stanęło kilka ciekawych miejsc, pozostałości warowni, zamków. Nie ukrywam, że dzięki mojej inicjatywie jedno z nich zostało przez nas odwiedzone ( wymagało to dołożenia 8 km ). Ja jako dziecko, które musi wszystkiego doktknąć, sprawdzić, zobaczyć wspinałem się na wszystkie skały, zamkowe wieże. Miałem ze sobą oddział podążających, jednakże zawsze byłem tym zapalnikiem to zrobienia czegoś!
Każdego dnia spotykały nas niesamowite przygody. Czasami śmieszne, czasami odwrotnie (np. ktoś w lesie wpadł w drzewo ). Każda z nich czegoś nas nauczyła, hartowała.
Piękne widoki, przygody, to nie wszystko. Tego typu wyprawy pozwalają na poznanie samego siebie. Mimo, że jedzie się z przyjaciółmi, znajomymi to kontakt, aby luźnie z nimi porozmawiać ma się tylko podczas postoju, średnio co kilka godzin. W tym czasie, mimo, że jedziemy w peletonie to jesteśmy sami ze sobą. Wtedy właśnie zaczyna się myśleć o wszystkim. Zmęczenie fizyczne jeszcze bardziej wzmaga myśli. Jest to sprawdzian dla własnego charakteru.
Brama Twardowskiego |
Żeby być szczerym, pomijając fakt, oprócz kropel deszczu uderzających w oczy, okulary, twarz, przemokniętych ubrań, śliskich pedałów, to jazda w deszczu należy do bardzo przyjemnych. Zaznaczam, że letnim deszczu :P
W tym roku znowu mam wybór : Nordkapp albo Szlak Orlich Gniazd. Jestem ciekaw czego się podejmę, bo decyzji jeszcze nie podjąłem. Wiem jednak, że czego bym nie wybrał to będzie to niezapomniane przeżycie. Każdemu serdecznie polecam sprawdzenia swoich sił :)
" doktorzy" |
widok z baszty |
Mogę wszystko, to ma dwie strony.
No cóż, niby krótka notka a ponad godzina zeszła. Idę zająć się swoim właściwym życiem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz