Archiwum bloga

piątek, 15 lutego 2013

Walentynki

Walentynki - święto miłości. Mhm... Chyba miłości do wydawania pieniędzy. Albo miłości wielkich koncernów handlowych do zer na koncie. Albo miłości do pomysłów amerykańskich, bo to przecież nic innego, jak kolejny zerżnięty na bezczelnego od amerykanów wymysł, i to, co gorsza, zerżnięty bezmyślnie i bezsensownie.



Nawet nie chodzi o to, Panie Michale, że to zwyczaj zagraniczny, a ja taki jestem zakochany w Polsce, że neguję wszystko, co obce - nie, ale geneza tego walentynkowego szału skłania do refleksji.

Ale to akurat dobre miejsce do odwołania się do poprzedniego wpisu, który był dość jednoznaczny. Chciałbym dodać, że jako Polak, nie uważam się ani za lepszego, ani za gorszego od innych nacji; niewiele jeszcze świata widziałem, bardzo niewiele, ale zakładam, i pewnie mam rację, że są i miejsca piękniejsze, niż w Polsce, ale także brzydsze; jest i lepiej, jest i gorzej... Taka moja postawa i poglądy w ogóle nie biorą się z lepszości, ale z poczucia tego, że tu, w Polsce, jestem u siebie. To sobie cenię, i tego nie chcę dać sobie zabrać.

A wracając do Walentynek - to dzień zupełnie moim zdaniem niepotrzebny. Dzień, kiedy Ci, którzy są z kimś, muszą dwoić się i troić, żeby dobrze wypaść, bo trwa swoisty wyścig miłosnych zbrojeń. A to przecież nie o to chodzi... Kochać powinno się przecież chyba co dzień, a miłość to powinny być bardziej czyny niż słowa, deklaracje.

Walentynki irytują też tych, którzy są sami - nie we wszystkich przypadkach to ich świadomy wybór. To niepotrzebnie smuci, rozżala... Bynajmniej nie motywuje.

Są też i inni, których ten cały czerwony kicz i chłam po prostu śmieszy, a jest to, w większości przypadków, pomieszanie śmiechu i złości.

Ostatecznie można i Walentynki odchorować, tak, jak ja, kiedy człowiek budzi się wdzięczny budzikowi za to, że zadzwonił akurat w momencie, w którym najmniej lubiana koleżanka opowiadała, jak to całowała się ze swoją współlokatorką, i gdzie dokładnie... To wszystko od nadmiaru wczorajszej miłości (czyt. obłudy, sztucznych uśmiechów, w niewielu przykładach miłości w znaczeniu prawdziwym).

Czyli? Więcej z Walentynek szkody, niż pożytku. Ale przynajmniej są dźwignią handlu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz