Na samym początku, jakby w ramach przeprosin, że w ciągu tego roku akademickiego tak niewiele się na Servusie medicusie działo, zamieszczam film, jaki z Michałem nakręciliśmy 2 października w Katowicach. Miał to być pierwszy odcinek vloga, którego chcieliśmy stworzyć tutaj, ale my, jak to my - pomysłów tysiąc, i zapał słomiany...
Ha, i teraz, na wakacjach po drugim roku, mogę śmiało powiedzieć - przeliczyliśmy się! Śmiesznie ogląda się taki filmik złożony z pobożnych życzeń, w którym występuje dwóch młodych i... naiwnych! :) Drugi rok dał nam nieźle w kość, i to, czego spodziewaliśmy się, bazując na doświadczeniach z pierwszego roku, nie było wcale adekwatne do tego, jak, dzięki wspaniałej reformie, wygląda nauka na drugim roku... Ale wiecie co? Daliśmy radę. Wprawdzie mamy jeszcze po jednym egzaminie na wrzesień, ale przebrniemy i przez to.
Dzisiejsza notka nie jest może tak refleksyjna, jak to bywało u mnie do tej pory; nie chcę po tak długiej przerwie zmęczyć Was zanadto, bo przydadzą mi się jeszcze czytelnicy. :)
Przydacie mi się, Czytelnicy. No właśnie. Mi.
Rozmawialiśmy z Michałem wielokrotnie na ten temat, i stwierdził on, że blogowanie to nie jego bajka. Szanuję to. Już wtedy, kiedy pisaliśmy we dwójkę, miałem nieco szybsze tempo, chciałem przekazać więcej i trochę krępowałem się, że piszę zbyt często, w porównaniu do niego. Teraz jestem więc na Servusie medicusie sam.
(Oczywiście nasze drogi rozeszły się tylko, jeśli idzie o bloga!)
Wiem, że pisałem kiedyś, że Servus w pojedynkę nie ma sensu, ale właściwie - czemu nie? Mam parę pomysłów ciekawszych, niż skrótowe hasło: Sesja w toku, czy: Witaj 4. semestrze, jak to się zdarzało ostatnio...
Panta rhei - wszystko się zmienia, wszystko płynie. Tym bardziej potrzebny jest taki Servus, by kiedyś przejrzeć się w nim, trochę jak w lustrze, zobaczyć, jak się zmieniłem (zmieniliśmy), jak ewoluowało moje spojrzenie na życie...
Zacząłem filmikiem, to i filmikiem skończę. (A niech sobie taka klamra kompozycyjna wnosi odrobinę kunsztu do tego wpisu.) Ale żeby nie było tak wzniośle, podzielę się internetowym szlagierem, który w tym miejscu zadedykuję obecnym drugorocznym - żeby, mimo tego, że ciężki rok przed nimi - wiedzieli, że dadzą radę, i nie załamywali rąk!
No nie, Bogo! Mam nadzieje że skoro już sam nie będziesz blogował to przynajmniej pozostaniesz wiernym czytelnikiem Maćka i może przy okazji moim :D Anyway, w tym roku nie było znów tak źle, szczególnie jeśli chodzi o 4 semestr, Ja nawet zaangażowłam się w kilka akcji, co na 1 roku było dla mnie nie do pomyślenia :P
OdpowiedzUsuń