Chyba wyszedłem nieco z wprawy... Od tylu lat bloguję, a tymczasem nawet nie bardzo wiem, jak zacząć... Chyba po prostu - cieszyć się, że udało mi się, że mam już za sobą 3. semestr! :)
Wspominałem już chyba wcześniej o tym, że jeszcze w okolicach 2 października pojechaliśmy z Michałem i ze Szczepanem do Katowic na rowerach i, planując start vloga, nakręciliśmy pierwsze filmiki, na których zapewnialiśmy, że nie jest na medycynie tak źle, że jak się chce, można znaleźć czas na wszystko... Sromotnie się myliliśmy. 3. semestr pokazał nam, co to znaczy uczyć się non stop. Jedyną sensowną przerwą była chyba dwuipółtygodniowa przerwa bożonarodzeniowa, ale potem już nic poza nauką...
Semestr był skonstruowany o tyle nieszczęśliwie, że jeszcze w półtora tygodnia przed egzaminami (!) uczyliśmy się na poszczególne zaliczenia - m.in. na seminarkę z przemian aminokwasów z biochemii. A potem - w ciągu tygodnia z hakiem - zaliczenie z cytofizjologii, egzamin z immunologii, szkiełka i egzamin histologii, a w przypadku niektórych - także z higieny.
Na szczęście mam to już za sobą... Michał walczy jeszcze z immunologią, ja idealnie wstrzeliłem się w próg zaliczenia tego egzaminu, a histologię zaliczyłem w piątek wieczorem w drugim terminie. Teraz mam nareszcie nieco więcej czasu - czasu dla siebie, czasu na plany i postanowienia.
Wszyscy wiążą z tym 4. semestrem, który w sumie zaczął się już tydzień temu, wielkie nadzieje. Plan mamy bardzo przyjazny (zobacz - kliknij tutaj), i choć przed nami trzy bardzo wymagające przedmioty - biochemia, fizjologia i mikrobiologia - to jako wprawiony rocznik, na którym ktoś postanowił przeprowadzić eksperyment pięcioletniej medycyny, nie poddajemy się!
Każdy chce wreszcie zrobić coś dla siebie - mieć czas na jakiś sport, ruch, książkę niebędącą podręcznikiem...
Liczę na to, że tym razem to już się na pewno uda, i mimo wielu licznych planów - i tutaj będziemy częściej, pisząc co najmniej tak często, jak na początku, a może i częściej? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz